środa, 19 października 2016

Wielki finał Battle of the Beadsmith-2016!

Niestety, przegapiłam poprzednie rundy, ale nie dodać finału po prostu nie mogłam! :)

A więc, w finale uczestniczą Olesya Bryutova ze swoim wspaniałym smokiem oraz Swetlana Rohloff z eteryczną kolią "Pride and Prejudice".
Kolaż wykonany przez Marja Eppink


Jak wasze wrażenia po ogłoszeniu finałowej pary? ;) Wiedzieliście, że właśnie te prace znajdą się w finale, czy może mieliście innych faworytów? Piszcie w komentarzach, z ciekawością poczytam ;)

Moja kolia na tegorocznej "Battle of the Beadsmith"


Więcej niż 10 lat temu trafił do mnie komplet biżuterii JABLONEX, składający się ze złamanej bransolety i klipsów. Ile miał lat nie wiem, ale nie mniej niż 30. Byłam pewna, że kiedyś wykorzystam te piękne hematytowe kryształy. Kilka lat temu wpadłam na pomysł i postanowiłam połączyć je ze szmaragdami Swarovskiego. Wszystkie koraliki w kolorach szmaragdu i hematytu układałam do pudełka. I wreszcie w tym roku, zainspirowana wiosennymi zmianami pogody - to upał, to deszcz jak z wiadra, oraz kwiatami powoju, narodził się pomysł ;)  

Hematyty powyciągałam z "pazurów" (zostawiłam tylko zapięcie) i zaczęłam pracować. Oplotłam ściegiem mozaicznym (peyotte) wszystkie kryształy
  




Dolne strony kryształów ozdobiłam ażurowymi koszyczkami i...

... musiałam na dwa tygodnie zostawić pracę, bo, przycinając na działce trawę nożycami akumulatorowymi, uszkodziłam palec na lewej ręce, a okazało się, że jest bardzo pomocny w pracy :( Kiedy rana się zagoiła, wróciłam do pracy.

Połączyłam wszystkie elementy ze sobą ściegiem krzyżykowym (RAW)


Z przodu dodałam długie kręcone frędzle z akrylowymi pikami symbolizującymi deszcz, ozdobiłam małymi listkami splecionymi ściegiem cegiełkowym (Brick stitch), a z tyłu dorobiłam długi ogon z liści i kwiatów powoju.
W całości uplotłam 40 listków różnej wielkości i siedem kwiatów. 


W pierwszej rundzie chciało mi się zachować intrygę, dlatego postarałam się zrobić zdjęcie tak, żeby ogona z tyłu w ogóle nie było widać. Było trudno, ale udało się ;)







Dla drugiej rundy na sesję zdjęciową wybrałyśmy się do lasu. I jako wynik - mnóstwo ładnych zdjęć, pogryzione przez komary ręce u mnie i pogryzione nogi u córki. Najciekawsze jest to, że jej pleców i rąk komary nie tknęły, chyba rozumiały na ile są ważne dla sesji ;)



Szansy przetrwać trzecią rundę nie miałam wcale, bo przeciwko mnie była postawiona fantastyczna praca Olesi Brutowej "Smok - stróż skarbów"...


...dlatego jako zdjęcie pożegnalne wybrałam to na ciekawym pniu, porośniętym mchem :)

Robienie kolii zajęło mniej więcej 300 godzin. Największe z koralików (sead beads) to były Toho Round 11/0,  Delica 10/0 i Preciosa rocail 11/0; najdrobniejsze - Preciosa rocail 16/0. Specjalnie zrobiłam zdjęcie "porównawcze", żeby można było naocznie zobaczyć różnicę w wielkości koralików :)


Na dzisiaj to wszystko. Dziękuję za uwagę :)